Portale o tematyce gastronomicznej mnożą się jak grzyby po deszczu, a recenzenci jeszcze szybciej. Z jednej strony ma to swoje plusy, można o lokalu poczytać, poznać opinie gości – zanim człowiek zdecyduje się tam wybrać. Bo niejednokrotnie taki głodny podejmowałby wielkie ryzyko zamawiając jedzenie w miejscu o wątpliwej reputacji.
Ale z drugiej strony wiele naprawdę dobrych restauracji czy bistr stało się ofiarami ataków ze strony konkurencji lub osób o nie koniecznie wyszukanych podniebieniach. Często osoba kompletnie nie znająca się na zasadach panujących w prawdziwych, renomowanych restauracjach jest niezadowolona z obsługi. Bo nie mogła złożyć zamówienia przy kasie i od razu za nie zapłacić. Bo po zjedzeniu trzy daniowego obiadu oraz deseru wciąż jest niesamowicie głodna a okazuje się, że zapłaciła za te mikroskopijne porcje połowę miesięcznego wynagrodzenia…
Tracą na tym prawdziwe kulinaria. Bo zamiast oceniać to co na talerzu, recenzujemy wszystko inne. A szkoda, bo moim zdaniem najważniejszy zawsze pozostaje smak.